Klauzula sumienia: lekarze jak poborowi
Celem wprowadzenia prawnej instytucji klauzuli sumienia było uchronienie niektórych osób od wykonywania czynności, które naruszałyby ich moralną integralność. Jednak ta integralność nie jest wartością absolutną i jej ochrona często wiąże się z kosztami społecznymi.
„Skoro powszechnie przyjmuje się, że sumienie jest suwerenne, to nie wiadomo, po co lekarz miałby uzasadniać pisemnie swój światopogląd” – napisała Naczelna Izba Lekarska w skardze do Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał tę część skargi oddalił w wyroku z 7 października 2015 r., ale stwierdził, że „Celem prowadzenia dokumentacji medycznej nie jest (…) utrwalanie na piśmie poglądów filozoficzno-prawnych lekarza”. Uznał też, że uzasadnienie „powinno mieć charakter medyczny, a nie służyć wyjaśnieniu światopoglądu lekarza, czy też wskazaniu zasady moralnej leżącej u podstaw jego zachowania”. Podobną interpretację akceptuje wielu polskich prawników, twierdząc, że skoro sumienie czy światopogląd lekarza są „indywidualne”, „autonomiczne”, „suwerenne”, to merytoryczne powody odmowy wykonania świadczenia medycznego nie mogą podlegać jakiejkolwiek ocenie i kontroli.
Andrzej Zoll posunął się jeszcze dalej: „Rachunku swojego sumienia lekarze nie muszą nikomu przedstawiać”. Były prezes Trybunału Konstytucyjnego zakwestionował więc w ogóle istniejący obecnie prawny obowiązek pisemnego uzasadnienia odmowy wykonania świadczenia medycznego.
Takie interpretacje przepisów mogą wynikać z jednej z dwóch przesłanek. Po pierwsze, niektórzy mogą uznawać, że wymóg uzasadnienia narusza zapisaną w Konstytucji zasadę:
„Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania” (art. 53, ust. 7).
Po drugie, mogą odwoływać się do specyficznego rozumienia sądów sumienia – jako jakichś niedających się ani wyrazić, ani ocenić intuicji czy objawień. Pokażę, że żadne z tych uzasadnień nie jest dobre, a na dodatek oba podważają sensowność wprowadzenia klauzuli sumienia do przepisów prawnych.
Klauzula sumienia w przypadku lekarzy ma odpowiednik w przepisach dotyczących odmowy służby wojskowej przez poborowych (choć od czasu wprowadzenia armii zawodowej te przepisy są martwe). Poborowy, który nie chciał służyć w armii, musiał „wskazać wyznawane zasady moralne, które pozostają w sprzeczności z obowiązkami żołnierza odbywającego służbę wojskową”. Możliwość odbycia służby zastępczej – czyli uzyskania szczególnego przywileju – przysługiwała tylko tym, którzy dowiedli przed komisją poborową, że faktycznie są pacyfistami w ścisłym sensie, czyli uważają, że jakakolwiek przemoc fizyczna nigdy nie jest dopuszczalna, nawet w obronie własnej lub innych ludzi. Nie przysługiwała natomiast tym – co jest bardziej kontrowersyjne – którzy uważali, że ta czy inna wojna jest niesprawiedliwa. Polskie orzecznictwo podkreśla sensowność wymogu merytorycznego uzasadnienia w tym wypadku (czyli wskazania konkretnych zasad moralnych leżących u podstaw odmowy służby wojskowej), zaś Europejski Trybunał Praw Człowieka w podobnym duchu orzeka, że kto chce otrzymać społeczne przywileje związane z określonymi przekonaniami religijnymi, ten powinien przedstawić dowody, że faktycznie jest wyznawcą danej religii.
Wymóg uzasadnienia jest też zgodny z klasycznym modelem sądów sumienia przedstawionym np. przez Tomasza z Akwinu. Wedle tej koncepcji człowiek jest wyposażony w nieomylną synderezę, czyli prasumienie, które rozpoznaje uniwersalne zasady moralne. Sumienie we właściwym sensie to dla Tomasza racjonalne sądy, dzięki którym te uniwersalne zasady możemy zastosować do oceny konkretnego działania. Stąd sąd sumienia może być błędny, bo ludzie mylą się w rozumowaniu lub nie mają pełnej wiedzy na temat sytuacji.
Celem wprowadzenia prawnej instytucji klauzuli sumienia było uchronienie niektórych osób od wykonywania czynności, które naruszałyby ich moralną integralność. Jednak ta integralność nie jest wartością absolutną i jej ochrona często wiąże się z kosztami społecznymi.
Gdy lekarz odmawia wykonania jakiegoś zabiegu, to utrudnia pacjentom dostęp do świadczeń gwarantowanych i sprawia, że inni lekarze mają więcej pracy. Gdy poborowy odmawia służby, to przerzuca na innych obowiązki związane z obroną. Czy należy więc chronić integralność sumienia w każdym wypadku, nawet wtedy, gdy sąd sumienia okazuje się nieautentyczny lub błędny? Oczywiście, że nie, ponieważ w takim wypadku nie chronilibyśmy niczego, co miałoby jakąkolwiek wartość, a ponosilibyśmy społeczne koszty. Do porównania i oceny tych wartości konieczne jest więc, by uzasadnienie sądów sumienia dało się przedstawić publicznie.
Ktoś mógłby zaoponować: czy lekarzy mamy wzywać przed komisję jak poborowych? Choć w literaturze bioetycznej takie propozycje się pojawiają, w tym wypadku być może łatwiejsza byłaby kontrola po fakcie, która w razie pojawienia się wątpliwości mogłaby być przeprowadzona przez sąd.
Inny zarzut byłby taki: jak sprawdzać autentyczność lub trafność sądów sumienia?
W niektórych przypadkach jest to bardzo proste. Wyobraźmy sobie, że lekarz wykonuje w swoim prywatnym gabinecie świadczenia, których odmawia ze względu na klauzulę sumienia w państwowej placówce. To wystarczające świadectwo na rzecz nieautentyczności przywołanych przez niego sądów sumienia. W tym wypadku ochrona integralności takiego sumienia nie ma żadnego uzasadnienia.
Gdy lekarz odmawia wykonania jakiegoś zabiegu, to utrudnia pacjentom dostęp do świadczeń gwarantowanych i sprawia, że inni lekarze mają więcej pracy. Gdy poborowy odmawia służby, to przerzuca na innych obowiązki związane z obroną. Czy należy więc chronić integralność sumienia w każdym wypadku, nawet wtedy, gdy sąd sumienia okazuje się nieautentyczny lub błędny?
Inny przykład: lekarz błędnie uważa, że dany środek farmakologiczny powoduje obumarcie wczesnego embrionu, gdy w rzeczywistości uniemożliwia tylko zapłodnienie. Odmawia wypisania recepty, twierdząc, że sumienie nie pozwala mu na współudział w niszczeniu embrionów ludzkich. Także tu ochrona integralności sumienia nie ma uzasadnienia, bo opiera się ono na fałszywych przekonaniach na temat faktów.
A oto trudniejszy przykład: lekarz odmawia wykonania świadczenia w stosunku do osób określonej orientacji seksualnej, płci lub rasy, tłumacząc, że zabrania mu tego jego sumienie. W tym wypadku sąd sumienia można określić jako niewłaściwy w sensie normatywnym: odwołuje się do dyskryminujących przekonań moralnych czy religijnych. Wówczas – nawet jeśli faktycznie naruszalibyśmy integralność moralną lekarza – nie ma żadnych powodów, by inni mieli ponosić koszty ochrony tego typu sądów sumienia.
W polskim prawie zarówno poborowi, jak i lekarze mają obowiązek pisemnego uzasadnienia sprzeciwu sumienia. Jest to sensowny wymóg, ostatni wyrok Trybunału Konstytucyjnego potwierdził, że wymóg ten „nie jest niezgodny” z Konstytucją, ale najbardziej wiarygodna interpretacja tego przepisu głosi, że powołanie się na klauzulę sumienia jest dopuszczalne tylko wtedy, gdy przedstawione uzasadnienie jest autentyczne, nie jest oparte ani na fałszywych przekonaniach, ani na tego typu światopoglądzie, który nie jest wart ochrony w demokratycznym społeczeństwie, bo na przykład dyskryminuje niektóre grupy. Trudno znaleźć dobre powody – wbrew temu, co twierdzi Trybunał i wielu polskich prawników – by lekarzy prawo miało traktować łagodniej pod tym względem, niż traktowało poborowych.
Literatura
Card R.F. (2007), Conscientious Objection and Emergency Contraception, „American Journal of Bioethics” 7 (6): 8–14. doi:10.1080/15265160701347239
Galewicz W. (2012), Jak rozumieć medyczną klauzulę sumienia?, „Diametros” 34: 136–153. doi:10.13153/diam.34.2012.503
Tomasz z Akwinu (2010), Dysputy problemowe o synderezie i sumieniu, tłum. A. Białek, Wydawnictwo KUL, Lublin.
Polskie Towarzystwo Bioetyczne, Jakich świadczeń medycznych wolno odmówić ze względów moralnych?, dyskusja internetowa na stronie internetowej PTB, 1. października – 9. grudnia 2012.
Żuradzki T. (2016), Uzasadnienie sprzeciwu sumienia: lekarze, poborowi i żołnierze, „Diametros” 47: 98–128. doi:13153/diam.47.2016.871
Tomasz Żuradzki – adiunkt w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktor naczelny Filozofii w Praktyce.
Tekst powstał dzięki finansowaniu z Fundacji na rzecz Nauki Polskiej na podstawie Umowy nr 139/UD/SKILLS/2015 o wykorzystanie Nagrody przyznanej w konkursie eNgage w ramach projektu SKILLS współfinansowanego z Europejskiego Funduszu Społecznego.
Komentarze (8)
KG
14 listopada, 2015 >Bardzo dobry i potrzebny tekst, Tomku. Ale myślę, że jesteś zbyt łaskawy dla lekarzy.
Twoje zestawienie ich z poborowymi jest bardzo dobre, bo pozwala na kolejne
porównania. Otóż pomiędzy lekarzami i poborowymi istnieje bardzo ważna
dysanalogia. Poborowi nie decydują o zostaniu poborowymi. Stają się nimi z mocy
prawa, aby wypełnić społeczne obowiązki związane z obronnością. Ktoś mógłby
powiedzieć: zostają wcieleni do wojska pod przymusem.
Właściwa analogia zachodzi więc raczej pomiędzy lekarzami a wojskowymi zawodowymi –
jedni i drudzy dobrowolnie podejmują decyzję o takim czy innym wyborze zawodu.
Czy istnieje jakaś klauzula sumienia dla żołnierzy zawodowych? Wydaje mi się,
że nie – choć może jestem niedoinformowany. Ale tak czy inaczej klauzula
sumienia, która pozwalałaby żołnierzowi zawodowemu na odmowę realnego uczestnictwa
w obronności kraju (np. na podstawie typowych argumentów pacyfistycznych) byłaby
pewnie powszechnie uznana za absurdalną, a w dodatku – zbędną. Bo przecież o
ile wybór zawodu jest dobrowolny, tak samo dobrowolna jest decyzja o zaprzestaniu jego wykonywania. W razie realnego konfliktu sumienia można po prostu przestać być wojskowym zawodowym. I tak samo można przestać być lekarzem,
a w szczególności ginekologiem. Albo raczej – w jednym i drugim przypadku – można po prosu nie wybierać takiego zawodu.
Jeśli moje rozumowanie jest poprawne, to oznaczałoby, że medyczna klauzula sumienia jest po prostu zbędna i nieuzasadniona.
Tomasz Żuradzki
17 listopada, 2015 >Bardzo dziękuję za komentarz. Zgadzam się, że pociągnięcie tej analogii z wojskowymi prowadzi do postulatu likwidacji klauzuli sumienia dla lekarzy. W tę stronę idzie np. Julian Savulescu.
Ostatnio toczą się bardzo ciekawe dyskusje na temat dopuszczalności i rozumienia selektywnego sprzeciwu sumienia u zawodowych żołnierzy (np. specjalny numer Journal of Military Ethics z 2015 roku). Praktyka idzie w stronę dopuszczenia selektywnego sprzeciwu sumienia u zawodowych żołnierzy (np. omówienie kazusów z Australii, Izraela, Kanady, Niemiec i Wielkiej Brytanii można znaleźć w książce When Soldiers Say No: Selective Conscientious Objection in the Modern Military). Co ciekawe, klasyczni teoretycy wojny sprawiedliwej wprost o tym pisali (Francisco de Vitoria). Potem o tym zapomniano na długie lata, bo przyjęło się uważać, że żołnierz nie popełnia żadnego zła, nawet gdy walczy po stronie niesprawiedliwej, jeśli tylko robi to zgodnie z regułami ius in bello.
Stany Zjednoczone są ciekawym przykładem: w latach 2002-06 aż 425 osób aplikowało tam o status obdżektora, a w 224 przypadkach sprawę rozstrzygnięto pozytywnie – mimo że armia USA była wtedy całkowicie zawodowa i mimo że teoretycznie wedle tamtejszego prawa sprzeciw sumienia zdefiniowany jest tak: „a firm, fixed, and sincere objection to participation in war in any form or the bearing of arms, by reason of religious training and/or belief”. Duża część z tych żołnierzy stała się pacyfistami po pobycie w Iraku albo Afganistanie.
Klauzula sumienia dla zawodowych żołnierzy wcale nie zniknęła więc wraz z odchodzeniem od powszechnego poboru, a powołanie się na nią przez zawodowych żołnierzy ma sens. Lekarz ginekolog faktycznie mniej więcej wie, jakie rzeczy będzie robił po wejściu do zawodu i w każdym momencie może z zawodu zrezygnować. W przypadku żołnierzy tak nie jest. Zapewne wielu ludzi w krajach demokratycznych wstępuje do armii, bo np. wierzy, że w ten sposób pomaga bronić demokracji, praw człowieka itp. Tak zresztą pokazują to amerykańskie reklamy zachęcające do kariery w wojsku. A co, gdy potem władze danego kraju robią coś zbrodniczego (dajmy na to zaczynają wojnę niesprawiedliwą albo nakazują torturować wrogów)? Po pierwsze, żołnierze wcale się na to nie godzili, wchodząc do służby; po drugie, w niektórych sytuacjach powołanie się na klauzulę sumienia jest jedyną możliwością, by przestać być zawodowym żołnierzem, bo inaczej można odpowiadać za dezercję. W tym sensie sprzeciw sumienia faktycznie ma dziś znacznie lepsze uzasadnienie w przypadku zawodowych żołnierzy niż w przypadku lekarzy.
Tomasz Żuradzki
17 listopada, 2015 >Bardzo dziękuję za komentarz. Zgadzam się, że pociągnięcie tej analogii z wojskowymi prowadzi do postulatu likwidacji klauzuli sumienia dla lekarzy. W tę stronę idzie np. Julian Savulescu: http://www.bmj.com/content/bmj/332/7536/294
Ostatnio toczą się bardzo ciekawe dyskusje na temat dopuszczalności i rozumienia selektywnego sprzeciwu sumienia u zawodowych żołnierzy (np. specjalny
numer Journal of Military Ethics z 2015 roku: http://www.tandfonline.com/toc/smil20/14/2#.VkpvW-Kna6M Praktyka idzie w stronę dopuszczenia selektywnego sprzeciwu sumienia u zawodowych żołnierzy, np. omówienie kazusów z Australii, Izraela, Kanady, Niemiec i Wielkiej Brytanii można znaleźć w książce When Soldiers Say No: Selective Conscientious Objection in the Modern Military: http://www.ashgate.com/isbn/9781472412140 Co ciekawe, klasyczni teoretycy wojny sprawiedliwej wprost o tym pisali (Francisco de Vitoria). Potem o tym zapomniano na długie lata, bo przyjęło się uważać, że żołnierz nie popełnia żadnego zła, nawet gdy walczy po stronie niesprawiedliwej, jeśli tylko robi to zgodnie z regułami ius in bello.
Stany Zjednoczone są ciekawym przykładem: w latach 2002-06 aż 425 osób aplikowało tam o status obdżektora, a w 224 przypadkach sprawę rozstrzygnięto pozytywnie – mimo że armia USA była wtedy całkowicie zawodowa i mimo że teoretycznie wedle tamtejszego prawa sprzeciw sumienia zdefiniowany jest tak: „a firm, fixed, and sincere objection to participation in war in any form or the bearing of arms, by reason of religious training and/or belief”. Duża część z tych żołnierzy stała się pacyfistami po pobycie w Iraku albo Afganistanie: http://www.tandfonline.com/doi/abs/10.1080/15027570.2014.943036?journalCode=smil20#.VkpvnOKna6N
Klauzula sumienia dla zawodowych żołnierzy wcale nie zniknęła więc wraz z odchodzeniem od powszechnego poboru, a powołanie się na nią przez zawodowych żołnierzy ma sens. Lekarz ginekolog faktycznie mniej więcej wie, jakie rzeczy będzie robił po wejściu do zawodu i w każdym momencie może z zawodu zrezygnować. W przypadku żołnierzy tak nie jest. Zapewne wielu ludzi w krajach demokratycznych wstępuje do armii, bo np. wierzy, że w ten sposób pomaga bronić demokracji, praw człowieka itp. Tak zresztą pokazują to amerykańskie reklamy zachęcające do kariery w wojsku. A co, gdy potem władze danego kraju robią coś zbrodniczego (dajmy na to zaczynają wojnę niesprawiedliwą albo nakazują torturować
wrogów)? Po pierwsze, żołnierze wcale się na to nie godzili, wchodząc do służby; po drugie, w niektórych sytuacjach powołanie się na klauzulę sumienia jest jedyną możliwością, by przestać być zawodowym żołnierzem, bo inaczej można odpowiadać za dezercję. W tym sensie sprzeciw sumienia faktycznie ma dziś znacznie lepsze uzasadnienie w przypadku zawodowych żołnierzy niż w przypadku lekarzy.
Jakub Zawiła-Niedźwiecki
20 maja, 2016 >„A co, gdy potem władze danego kraju robią coś zbrodniczego (dajmy na to zaczynają wojnę niesprawiedliwą albo nakazują torturować wrogów)? ”
Chociaż zgadzam się z wcześniejszą argumentacją to ten przykład jest wątpliwy. Rozkazy niezgodne z prawem wojny są bezprawne i bezskuteczne. W takich sytuacjach żołnierze mogą po prostu odmówić i to nie jest przykład klauzuli sumienia. Analogiem w medycynie byłaby tu chyba raczej niepewność co do stanu faktycznego, albo wiedzy medycznej.
Problemem nie są takie nielegalne czyny, ale niezgoda na samą tę czy inną wojnę. Mam wrażenie, że trzeba by temu się dokładniej przyjrzeć, bo tutaj mogą się pojawić istotne różnice między lekarzami a żołnierzami. Lekarze jednak korzystają z klauzuli by nie wykonywać czynów które są legalne, ale ich zdaniem niemoralne, żołnierze by nie wykonywać czynów, które są ich zdaniem niemoralne, ale też wątpliwe prawnie. Być może żołnierze stosują zły środek prawny. Zdaje się, że zgodnie z polskim orzecznictwem dotyczącym wojskowej klauzuli sumienia nie obroniliby swojego stanowiska i raczej musieliby szukać opcji własnie w bezprawności rozkazu, więc być może tutaj to raczej specyficzne zastosowanie kruczku prawnego a nie faktyczna symetria problemów. Potencjalnie to może być ciekawy temat.
Tomasz Żuradzki
22 maja, 2016 >Ale to, jakie rozkazy są niezgodne z prawem zależy od istnienia instancji, która uzna, że są niezgodne z prawem. Weźmy Irak 2003: rząd USA mówi, że Saddam ma broń chemiczną, wojna obronna jest koniecznością. Czy szeregowiec, a nawet generał może kwestionować taką decyzję jako niezgodną z prawem? Do jakiego sądu ma iść? To analogiczne do lekarzy, bo wojna w Iraku była legalna z punktu widzenia amerykańskiego prawa.
Rozkaz bezprawny ma raczej zastosowanie na poziomie „mikro”, gdy kapral nakazuje rozwalić cywilów, a szeregowiec odpowiada, że to rozkaz bezprawny i odmawia. Ale ja nie piszę o takich przypadkach. W bardziej „strukturalnych” przypadkach, w których administracja centralna angażuje się, by wykazać, że działania prowadzone przez nią są zgodne z prawem, trudno mówić – i trudno wykazać przed sądem – że rozkaz był bezprawny.
Co do tortur (czyli enhanced interrogation techniques) to sytuacja pośrednia, bo z jednej strony administracja Bush pisała te wszystkie memoranda, że to legalne, z drugiej sprawa śmierdziała na kilometr i tu już może dałoby się odmówić wykonania rozkazu jako bezprawnego i wykazać przed sądem, że to jednak niezgodne z prawem.
A w ogóle to zachęcam do polemiki – nie znam dobrego tekstu analizującego szczegółowo różnice lekarze-żołnierze w kontekście klauzuli sumienia. Polecam też pełną wersję tekstu:
http://www.diametros.iphils.uj…
Jakub Zawiła-Niedźwiecki
22 maja, 2016 >Analogia byłaby moim zdaniem poprawna jeśli przyjąć, że rację ma prof. Zoll i inni, którzy twierdzą, że polskie prawo zakazuje aborcji, albo, że jest chociaż jest to kwestia sporna na gruncie prawnym. Ale wtedy to już nie jest kwestia klauzuli sumienia, tylko sprzeciwu obywatelskiego przeciwko nielegalnym działaniom władzy publicznej. Podobnie żołnierze mogliby odmawiać, a przed sądem podważać podstawy prawne rozkazów (nie mówię, że to byłoby łatwe – swoją drogą ostatnio w amerykańskiej TV spytali jednego z generałów co by było gdyby prezydent Trump kazał bombardować cywilów i ten powiedział, że nic, bo siły zbrojne są związane prawem wojny).
Standardowa konstrukcja klauzuli sumienia, jak ja ją rozumiem, jednak dotyczy działań bezspornie legalnych. Dalej to już są kwestie oporu obywatelskiego itd.
Też nie znam wyczerpującego zestawienia tych dwóch wątków, ale nie mam zasobów, żeby się tym zająć niestety. Taką typologię rodzajów sprzeciwu innych niż klauzula sumienia staraliśmy się zbudować w artykule w Medycynie Praktycznej – Psychiatrii, niestety jest on słabo dostępny.
Tomasz Żuradzki
17 listopada, 2015 >Bardzo dziękuję za komentarz. Zgadzam się, że pociągnięcie tej analogii z wojskowymi prowadzi do postulatu likwidacji klauzuli sumienia dla lekarzy. W tę stronę idzie np. Julian Savulescu (http://www.bmj.com/content/bmj/332/7536/294)
Ostatnio toczą się bardzo ciekawe dyskusje na temat dopuszczalności i rozumienia selektywnego sprzeciwu sumienia u zawodowych żołnierzy (np. specjalny numer Journal of Military Ethics z 2015 roku (http://www.tandfonline.com/toc/smil20/14/2). Praktyka idzie w stronę dopuszczenia selektywnego sprzeciwu sumienia
u zawodowych żołnierzy (np. omówienie kazusów z Australii, Izraela, Kanady, Niemiec i Wielkiej Brytanii można znaleźć w książce When Soldiers Say No: Selective Conscientious Objection in the Modern Military). Co ciekawe, klasyczni teoretycy wojny sprawiedliwej wprost o tym pisali (Francisco de Vitoria). Potem o tym zapomniano na długie lata, bo przyjęło się uważać, że żołnierz nie popełnia żadnego zła, nawet gdy walczy po stronie niesprawiedliwej, jeśli tylko robi to zgodnie z regułami ius in bello.
Stany Zjednoczone są ciekawym przykładem (http://www.tandfonline.com/doi/abs/10.1080/15027570.2014.943036?journalCode=smil20): w latach 2002-06 aż 425 osób aplikowało tam o status obdżektora, a w 224 przypadkach sprawę rozstrzygnięto pozytywnie – mimo że armia USA była wtedy całkowicie zawodowa i mimo że teoretycznie wedle tamtejszego prawa sprzeciw sumienia zdefiniowany jest tak: „a firm, fixed, and sincere objection to participation in war in any form or the bearing of arms, by reason of religious training and/or belief”. Duża część z tych żołnierzy stała się pacyfistami po pobycie w Iraku albo Afganistanie.
Klauzula sumienia dla zawodowych żołnierzy wcale nie zniknęła więc wraz z odchodzeniem od powszechnego poboru, a powołanie się na nią przez zawodowych żołnierzy ma sens. Lekarz ginekolog faktycznie mniej więcej wie, jakie rzeczy będzie robił po wejściu do zawodu i w każdym momencie może z zawodu zrezygnować. W przypadku żołnierzy tak nie jest. Zapewne wielu ludzi w krajach demokratycznych wstępuje do armii, bo np. wierzy, że w ten sposób pomaga bronić demokracji, praw człowieka itp. Tak zresztą pokazują to amerykańskie reklamy zachęcające do kariery w wojsku. A co, gdy potem władze danego kraju robią coś zbrodniczego (dajmy na to zaczynają wojnę niesprawiedliwą albo nakazują torturować wrogów)? Po pierwsze, żołnierze wcale się na to nie godzili, wchodząc do służby; po drugie, w niektórych sytuacjach powołanie się na klauzulę sumienia jest jedyną możliwością, by przestać być zawodowym żołnierzem, bo inaczej można odpowiadać za dezercję. W tym sensie sprzeciw sumienia faktycznie ma dziś znacznie lepsze uzasadnienie w przypadku zawodowych żołnierzy niż w przypadku lekarzy.
Sekularyzm i polskie praktyki polityczne | Filozofia w praktyce
21 listopada, 2015 >[…] erozji świeckich zasad stanowienia i interpretowania prawa. Niedawno na tym blogu Tomasz Żuradzki analizował orzeczenie w sprawie klauzuli sumienia lekarzy. Jeszcze ważniejsze w kontekście sekularyzmu było […]