Szczepienia obowiązkowe a efekt ofiary zidentyfikowanej
Przeciwnicy obowiązkowych szczepień u dzieci nie zdają sobie zapewne sprawy, że ulegają błędowi poznawczemu (…). Błąd ten polega na tym, że oceniając dopuszczalność jakichś działań, ludzie często koncentrują się głównie na tzw. ofiarach zidentyfikowanych, nie przykładając dużej wagi do pomocy tzw. beneficjentom statystycznym.
W polskim parlamencie powstał właśnie zespół, który domaga się likwidacji obowiązku szczepienia dzieci. Żaden z czterech wchodzących w jego skład posłów klubu Kukiz‘15 nie jest lekarzem. Nie jest nim także były asystent eurodeputowanego Prawa i Sprawiedliwości Ryszarda Legutki, a obecny wiceminister sprawiedliwości i poseł klubu PiS, Patryk Jaki, który wielokrotnie twierdził, że w Polsce nie powinno być obowiązku szczepień.
Apele parlamentarzystów z klubów Kukiz’15 i PiS o zniesienie obowiązkowych szczepień mogą przyczynić się do śmierci wielu ludzi. Coraz więcej osób ulega bowiem tego typu wezwaniom: w 2009 r. w Polsce zanotowano 3 tys. odmów szczepień obowiązkowych; w 2013 r. ponad 7 tys., a w 2014 r. już 12 tys. W tym samym czasie wielokrotnie wzrosła liczba przypadków zachorowań np. na odrę. W 2010 r. było ich zaledwie 13. W 2014 r. – już 110. Przed wprowadzeniem obowiązkowych szczepień na odrę (1975) liczba zachorowań na tę chorobę u dzieci sięgała w Polsce nawet 200 tys. rocznie, z których w okresie epidemii umierało ok. 300.
Przeciwnicy obowiązkowych szczepień u dzieci nie zdają sobie zapewne sprawy, że ulegają błędowi poznawczemu, na który zwróciłem uwagę w ub. roku w komentarzu opublikowanym w „American Journal of Bioethics”. Błąd ten polega na tym, że oceniając dopuszczalność jakichś działań, ludzie często koncentrują się głównie na tzw. ofiarach zidentyfikowanych, nie przykładając dużej wagi do pomocy tzw. beneficjentom statystycznym.
Na opozycję „zidentyfikowane” – „statystyczne” po raz pierwszy zwrócił uwagę w 1968 r. amerykański ekonomista (i późniejszy laureat Nagrody Nobla) Thomas Schelling. W artykule pt. The Life You Save May Be Your Own (wykorzystującym zresztą tytuł wcześniej opublikowanego opowiadania amerykańskiej pisarki Flannery O’Connor) zaobserwował, że ludzie są skłonni przeznaczać więcej środków na uratowanie życia zidentyfikowanego niż statystycznego. „Zidentyfikowane” rozumiał jako życie określonych ludzi, którzy potrzebują w danym momencie pomocy; „statystyczne” – jako życie tych, których tożsamość nie jest jeszcze znana w momencie podejmowania decyzji. Pisał:
„Gdy sześciolatka z brązowymi włosami potrzebuje tysięcy dolarów na operację, która przedłuży jej życie do Świąt Bożego Narodzenia, to urzędy pocztowe będą zasypane przekazami opiewającymi na drobne kwoty. Ale gdy okaże się, że bez [podniesienia] podatków obsługa w szpitalu w Massachusetts się pogorszy, co przyczyni się do trudno zauważalnego wzrostu liczby zgonów, których dałoby się uniknąć, to niewielu uroni łzę czy sięgnie po książeczkę czekową.”
Zjawisko to badali też psychologowie, próbując ustalić, jakie czynniki odgrywają tu rolę. Na przykład w eksperymentach z 2003 r. Deborah A. Small i George Loewenstein, badacze z Uniwersytetów Pensylwanii i Carnegie Mellon, pokazali, że ludzie mają większą skłonność do pomocy, jeśli ofiary są w jakikolwiek sposób zidentyfikowane w momencie podejmowania decyzji – i to nawet w sytuacji, gdy decydenci nie tylko nie znają ich osobiście, ale nigdy nie będą w stanie poznać ich wyglądu, imienia czy płci.
W jednym z eksperymentów uczestnicy badań mieli możliwość oddania potrzebującym całości lub części swojego wynagrodzenia za udział w eksperymencie. Pierwsza grupa uczestników najpierw losowała numer ofiary, a potem decydowała, czy i ile odda jej pieniędzy (wiedząc jednak, że i tak nigdy nie pozna jej tożsamości). Druga grupa miała podjąć decyzję o ewentualnym przekazaniu pieniędzy tuż przed losowaniem numeru ofiary. Średnia suma przeznaczona przez uczestników była w pierwszej grupie dwa razy większa niż w drugiej – mimo że uczestnicy nie mieli żadnych dodatkowych informacji na temat ofiary w pierwszym przypadku, za wyjątkiem tego, że została ona już wybrana.
W ostatnich latach filozofowie próbują doprecyzować opozycję „zidentyfikowane” – „statystyczne”, którą posługują się psychologowie czy ekonomiści. Wypracowaną przez filozofów definicję najprościej przedstawić na następującym fikcyjnym przykładzie zainspirowanym artykułem Normana Danielsa, filozofa z Harvardu.
Alicja jest śmiertelnie chora na chorobę zakaźną. Jej koleżanki (Beata, Cecylia, Dorota, Ewa) miały kontakt z Alicją. Jeśli nic nie zrobisz, to wiadomo, że umrze nie tylko Alicja, ale także jedna z czterech jej koleżanek (jesteśmy pewni, iż będzie to tylko jedna jej koleżanka). Na szczęście masz jedną dawkę lekarstwa: żeby uratować Alicję musisz jej dać całą dawkę; żeby uratować jedną z pozostałych kobiet wystarczy rozdać im po ¼ dawki. Możesz więc wybrać jedną z dwóch opcji:
1. Podać całą dawkę lekarstwa Alicji, która dzięki temu przeżyje (ale jedna z czterech pozostałych kobiet umrze).
2. Podać po ¼ dawki czterem pozostałym kobietom, dzięki czemu wszystkie cztery przeżyją (ale Alicja umrze).
Co wybierasz?
Załóżmy, że wybierasz działanie nr 1: ratujesz Alicję, a potem dowiadujesz się, która z pozostałych osób zachoruje i umrze. W tym wypadku mamy do czynienia z jedną beneficjentką zidentyfikowaną (Alicja) i jedną ofiarą zidentyfikowaną (jedna z czterech jej koleżanek).
Wybór działania nr 2 prowadzi do bardziej skomplikowanego rezultatu: wiadomo, że umrze Alicja (ofiara zidentyfikowana), i wiadomo, że uratujesz jedną z jej koleżanek, ale nie wiesz którą! Co więcej, w tym wypadku już nigdy nie dasz rady tego sprawdzić: żeby to określić musiałbyś był wcześniej podjąć inną decyzję i wybrać działanie nr 1. Caspar Hare, filozof z MIT, w artykule opublikowanym w 2012 r. w „Journal of Philosophy” określił to mianem procesu kontrfaktycznie otwartego. W tym wypadku nie ma jednego beneficjenta zidentyfikowanego, są za to cztery beneficjentki statystyczne. Choć wydaje się, że każda z nich coś ci zawdzięcza, to od żadnej nie możesz z czystym sumieniem przyjąć podziękowań za uratowanie życia.
Na pewno bardzo wiele dzieci by zachorowało lub nawet umarło, gdybyśmy ich nie zaszczepili, ale o żadnym konkretnym dziecku nie da się z całą pewnością powiedzieć, że zachorowałoby czy umarło. To właśnie rozproszenie i ukrycie olbrzymich korzyści wśród dużej populacji wydaj się być ważnym czynnikiem, który odpowiada za niechęć względem programu szczepień czy apele o zniesienie obowiązkowych szczepień dzieci.
Z podobną zagadką mamy do czynienia w przypadku obowiązkowego szczepienia dzieci. Różnica jest taka, że w tym wypadku ofiar zidentyfikowanych jest niewiele, a beneficjentów statystycznych – ogrom. Z jednej strony jasne jest bowiem, że choć spora część tego, na co zwracają uwagę przeciwnicy obowiązkowych szczepień, nie jest wiarygodna naukowo, to niestety zdarzają się niekiedy tzw. niepożądane odczyny poszczepienne. Mamy wówczas do czynienia z konkretnymi zidentyfikowanymi dziećmi, które cierpią na skutek podania im szczepionki. Z drugiej jednak strony, choć szczepienia przyczyniły się do ograniczenia wielu groźnych chorób i znacząco zmniejszyły śmiertelność wśród dzieci, to po tym, gdy już zaszczepiliśmy jakąś populację, nie da się z całą pewnością stwierdzić, które dzieci zachorowałyby lub które umarłyby, gdybyśmy tego nie zrobili. Prawie cała zaszczepiona populacja należy bowiem do beneficjentów statystycznych. Na pewno bardzo wiele dzieci by zachorowało lub nawet umarło, gdybyśmy ich nie zaszczepili, ale o żadnym konkretnym dziecku nie da się z całą pewnością powiedzieć, że zachorowałoby czy umarło. To właśnie rozproszenie i ukrycie olbrzymich korzyści wśród dużej populacji wydaj się być ważnym czynnikiem, który odpowiada za niechęć względem programu szczepień czy apele o zniesienie obowiązkowych szczepień dzieci.
Dzięki grantowi przyznanemu właśnie przez MNiSW w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki na projekt Laboratorium filozofii eksperymentalnej: normatywne implikacje efektu ofiary zidentyfikowanej w najbliższych latach – wraz z filozofami, psychologami i prawnikami – zamierzam: przeprowadzić serię oryginalnych eksperymentów behawioralnych, analizując różne czynniki psychologiczne mające wpływ na zjawisko preferowania ofiar zidentyfikowanych (np. afektywny a racjonalny tryb przetwarzania informacji); zidentyfikować reguły prawne, zachowania czy argumenty funkcjonujące w życiu społecznym, które mogą być wyrazem tego zjawiska; a także przeprowadzić analizę argumentów filozoficznych przemawiających za uzasadnieniem jego normatywnych implikacji.
Literatura:
Cohen I.G., Daniels N., Eyal N. (red.) (2015), Identified vs. Statistical Lives: An Interdisciplinary Perspective, Oxford University Press, Oxford. doi:10.1093/acprof:oso/9780190217471.001.0001
Hare C. (2012), Obligations to Merely Statistical People, „Journal of Philosophy” 109 (5/6): 378–390. doi:10.5840/jphil20121095/615
Żuradzki T. (2015), The Preference Toward Identified Victims and Rescue Duties, „American Journal of Bioethics” 15 (2): 25–27. doi:10.1080/15265161.2014.990168
Tomasz Żuradzki – adiunkt w Instytucie Filozofii UJ, kierownik projektu Filozofia w Praktyce.
Tekst powstał dzięki finansowaniu z Fundacji na rzecz Nauki Polskiej na podstawie Umowy nr 139/UD/SKILLS/2015 o wykorzystanie Nagrody przyznanej w konkursie eNgage w ramach projektu SKILLS współfinansowanego z Europejskiego Funduszu Społecznego.
Komentarze (20)
Krzysztof Jóźwiak
12 lutego, 2016 >Jestem ojcem dziecka ktore prawidlowo sie rozwijalo i doslownie poległo po szczepionce dostalo wylewu padaczki i ogólnie ma 3 lata i jescze nie siedzi nie mówi nie potrafi zaznaczyć swoich potrzeb. Przez te sytuacje obracamy się w środowisku osób które mają te same problemy i problem jest bardzo duży.
Nasz kraj nie jest przygotowany na obowiązek szcepien. Każda szczepionka jest ingerencja w organizm tak jak po jakieś chorobie jeden organizm na komplikacje inny nie.
zgadzam się z faktem ze szczepienie ratuje populację ludności,ale jeszcze raz ten kraj nie jest przygotowany do opieki nad jednostkami które poprzez szczepienie poświęcony swoje życie i zdrowie by ratować ludzkość. Przez szczepienie jesteśmy teraz sami z problemem jaki wywołała. NFZ dał na 12 godz rehabilitacji na rok córka potrzebuje min 3godz w tygodniu. Buty sprzęt pionizator wózek to są koszty oď 3tyss zł za szt. Żona opiekuje się dzieckiem bo nikt tak jak w Szwecji nie zorganizuje nam opiekunki. Nasz kraj nie jest gotowy aby rekompesowac jednostka ich poświęcenie dla populacji. Zostaliśmy sami sobie za to że ratowalismy miliony. Do tego wszystkiego poprzedni rząd zabrał na zasiłek na opiekę nad osobą niepełnosprawną bo znalazł jakąś lukę i aby zaspokoić rzadania strajkujących matek jednym zabrał innym dołożył.
Cezary Kujawski
12 lutego, 2016 >Wcale się nie zdziwię jesli to było MMR.
Krzysztof Jóźwiak
14 lutego, 2016 >Mógłbyś rozwinąć myśl. I co to jest mmr ?
Cezary Kujawski
15 lutego, 2016 >MMR to szczepionka podawana dzieciom w 13 miesiącu. Rodzice wielu dzieci zaszczepionych tą szczepionką zgłaszają powikłania neurologiczne. Japonia wycofała się z tej szczepionki i wyprodukowała szczepionki monowalentne p-ko odrze, śwince i różyczce. W Europie niestety jestesmy wciąz skazani na MMR.
Krzysztof Jóźwiak
15 lutego, 2016 >nie doszliśmy do tej. Dlatego nie kojazylem nazwy. powikłania zaczęły się po prevenan 13 podawanej w 8miesiącu.
Helmut
13 lutego, 2016 >Widać,że koniunktura na lewackie brednie.. i za to granty rozdają!?!?!? OLABOGA!!!
Łukasz Woźniak
13 lutego, 2016 >Przepraszam Panie doktorze, ale jak można popełnić artykuł z taką ilością niewypowiedzianych założeń ontologicznych i etycznych…. oraz z taką ilością tzw. argumentum ad verecundiam? Całość to jakaś tania, moralizatorska publicystyka; chciałbym się nawet odnieść, ale pół dnia zajęłoby mi wytykanie wspomnianych już niewyartykułowanych założeń. Już pierwsze dwa akapity stanowią manifest jakiegoś zwierzęcego utylitaryzmu… Nawiasem, co znaczy słowo „racjonalny”? A jakiej podstawie jest ono przeciwstawione wyrazowi „afektywny”? Bo wszyscy „rozumieją o co chodzi”, a jeśli dopytać… no cóż.
Facundo Montoya
13 lutego, 2016 >Wspomina Pan o „błędzie poznawczym”, a nie zauważył znacznie bardziej spektakularnego, któremu Pan tak sromotnie uległ. Błąd, o którym mowa to tzw. b.naturalistyczny. Z grubsza chodzi o to, że nieuprawnionym jest wyciągać sądy normatywne (tu n.etyczne) z obojętnego etycznie eksperymentu. Pikanterii dodaje fakt, że przytoczone argumenty są wybiórcze. Jedyne wyniki jakie z tego eksperymentu mogą powstać będą wynikami czynników założonej przez Pana dziedziny. W ogóle podjął się Pan zadania prostej arytmetyki, z której postuluje działania normatywne. Poza tym problem szczepień nie jest faktem prostym, z którego na wzór aksjomatu możemy bez wątpienia implikować. Czynniki determinujące możemy mnożyć w nieskończoność a i tak wyniki w obrębie samych faktów będą wątpliwe. Przecież dodać do tego możemy choćby problem efektów długofalowych powszechnych szczepień. Nie znamy takich skutków. Zresztą nie wyobrażam sobie takich badań. Jak odnaleźć skutki np w trzecim pokoleniu. Nie wiadomo co na większą skalę będzie korzystniejsze dla „statystycznych” …. co dopiero wyciągac z tego sądy o powinnościach.. Wypadałoby również zapytać jaka etyka jest podstawą Pańskich waloryzacji? Rozumiem, że taka, która zawiera w sobie przymus i niewolnictwo.
filozofia-w-praktyce?
17 lutego, 2016 >Właśnie o to mi też chodziło!
Poza tym. Póki nie popełniamy błędu naturalistycznego, teoretyzujemy bez konsekwencji,
sądzę, że autor zauważył, że robi błąd naturalistyczny, bo przecież mówi o filozofii w praktyce (więc filozofii z błędem jakby nie patrzeć).
Tylko w imię czego? Co warte są wyniki badań, jeśli w dowodzeniu jest błąd?
leon xerxes
14 lutego, 2016 >argument z Alą i Kasią wydaje się być mało przekonujący.. Proponuję bardziej adekwatny przykład. Dla wykazania ew. zalet i wad z dwojga stanowisk, postawmy normatyw legislacyjny w postaci obowiązkowego szczepienia przeciwko dobrowolności szcepień. Jaką mamy pewność? W przypadku obowiązkowego szczepienia „statystyczni” zyskają lub stracą (tyle, że wszyscy). W dobrowolności będą tacy, co zyskają a inni którzy stracą. Co jednak, gdy owo nakazane panaceum ludzkość okaże się „złotym strzałem”? Cała ludzkość straci.. W drugim przypadku ludzkość przynajmniej z tego powodu się nie unicestwi.
Kolejnym argumentem przeciwko przymusowi może być następujący przykład. Przypuśćmy, że ktoś w czasach przed epidemią dżumy wynalazł lekarstwo na hemochromatozę i zastosował go przymusowo na wszystkich statystycznych. Zapewne z tego powodu cały świat skakałby wesołego oberka do czasu nadejścia znacznie gorszej zarazy. Przypuszcza się obecnie, że dotknięci hemochromatozą byli odporni na dżumę. Być może właśnie dzięki temu dżuma nie pogrążyła całego świata w Apokalipsie.
Świat jest nieskończenie złożony i tak radykalna ingerencja (jakim jest „powszechny prikaz”) w naturalne procesy ewolucyjne może bardziej zaszkodzić niż pomóc.
Być może natura tak się samoreguluje.
A „błędem poznawczym” należałoby raczej obarczać tych co widzą tylko jedną drogę – rozwiązanie zero jedynkowe, – a więc i Pana.
Rozwiązanie drugie zawiera się w wolności i indywidualności (dla której powołane zostało dla zmyłki pojęcie w żargonie nowomowy: „osoba zidentyfikowana”). Wolność również obarczona jest ryzykiem, ktoś wybierze dobrze a ktoś źle.
Problemem tutaj nie są jałowe dywagacje o wyższości obowiązkowych szczepień, ale to, jaką etykę wybierzemy; etykę niewolnika czy etykę wolności. Dobrowolna decyzja o szczepienie nie zabiera również wolności innym, bo przecież Ci zaszczepieni w razie epidemii będą po prostu odporni, więc niezaszczepieni nie są dla nich ryzykiem.
twentieth
16 lutego, 2016 >„Apele parlamentarzystów z klubów Kukiz’15 i PiS o zniesienie obowiązkowych szczepień mogą przyczynić się do śmierci wielu ludzi. Coraz więcej osób ulega bowiem tego typu wezwaniom:” – już sam początek artykułu zniechęca do dalszego czytania. Rzecz prosta: decyzja o nieszczepieniu dziecka nie musi być wyrazem posłuchu tego rodzaju apelów…
bluetooth
16 lutego, 2016 >w rzeczy samej!
Niemniej autor artykułu jest zwolennikiem zamordyzmu. Szczepić! Nie pytać nikogo o zdanie!
Wolność i już!
1 czerwca, 2017 >🙂 A jak!
bluetooth
16 lutego, 2016 >„Żaden z czterech wchodzących w jego skład posłów klubu Kukiz‘15 nie jest lekarzem” – i co z tego? Pan tez nie jest lekarzem. Współczesny lekarz to z grubsza „proceduralista” wykonujący procedury. Sądy etyczne lekarza na ten temat są prawie tyle samo warte co sądy e. palacza CO.
Wartościowe polemiki należałoby raczej kierować do bio-fizyków/technologów itp, ale z ich opisów i tak trudno byłoby wyprowadzić jakąkolwiek sensowną normę etyczną, będącą podstawą regulacji prawnej. Zresztą przewiduję, że ich opinie mogłyby się skrajnie różnić właśnie z naukowego punktu widzenia, np w zależności od przyjętej perspektywy; holistycy-ewolucjoniści byliby zapewne przeciwni „normatywom szczepienia”, zaś pozytywiści (naukowcy tkwiący mentalnie jeszcze w XIXw) zapewne chętnie przystaliby do koncepcji zaczerpniętej z orwellowskiej powieści Rok 1984..
filozofia-w-praktyce?
17 lutego, 2016 >NIE ZASZCZEPIŁAM DZIECKA BO BAŁAM SIĘ BŁĘDU POZNAWCZEGO
Chciałabym autora zapytać, czy faktycznie czuje się kompetentny w kwestii, w której się wypowiada?
Statystyki, na które się powołuje (znaczne powiększenie liczby osób rezygnujących ze szczepień) są przez niego źle interpretowane. To propaganda.
Proszę zwrócić uwagę, że etyk / filozof powinien chyba zauważyć również, że powiększająca się liczba osób, które czują się odpowiedzialne za życie swoje i swojego potomstwa, świadczy bardzo dobrze o wychodzeniu społeczeństwa ze stanu homo sovieticus i przeświadczenia, że rząd (i autor nie-lekarz / filozof) mają jakiekolwiek prawo do decydowania o czyimś życiu.
Autor powinien nie tyle rościć sobie kompetencje do wypowiadania się na ten temat (które – jak sam wskazuje – umocowane jest ciężkością argumentów wypowiedzianych w KOMENTARZU do cudzego artykułu), ale uczciwie zastanowić się, czy jest / byłby gotów ponieść odpowiedzialność moralną (etyczną!) za swoje opinie. Ostatecznie to ja będę leczyła swoje dziecko i nie przyjdę z nim na dyżur do autora…
Dlaczego podaję taki argument? Przecież autor proponuje tylko teoretyczną dyskusję?
A to dlatego, że autor uprawia „filozofię w praktyce”, której wyższość – jeśli cokolwiek z niej zrozumiałam – polegać ma właśnie na tym, że będę mogła odnieść ją do praktyki życiowej (nie poprzestanie ona na teoretyzowaniu ale będzie miała zastosowanie, a zastosowanie oznacza, że pojawią się konsekwencje).
A w związku z tym (między innymi) praktykując:
– SŁUSZNIE odniosę się do ofiary zidentyfikowanej (którą [potencjalnie] będzie moje dziecko), będącej przedmiotem [potencjalnego] postępowania sądowego i odszkodowawczego, a nie do beneficjentów statystycznych ([potencjalnych] ofiar statystycznych); tu czuję retorykę i fałsz, bo kategorię ofiary zidentyfikowanej nijak logicznie da się odnieść do beneficjenta statystycznego (proszę zwrócić uwagę na ogromną ilość błędów formalnych tego dowodzenia);
– gdy dziecko zachoruje OCZYWIŚCIE winnego nie będzie, bo lekarz nie szczepi dzieci na własne ryzyko (przeciętny lekarz nie zna niebezpieczeństwa związanego ze szczepieniem, a informacje czerpie z jednodniowych szkoleń-bankietów firm prywatnych) i jest w dzisiejszym reżimowym państwie biurokratą;
– ostatnia i najważniejsza rzecz: jeśli uprawiamy etykę w praktyce, to ciężar logicznych argumentów znacznie się obniża – w praktyce / podejmowaniu decyzji bierze się pod uwagę znacznie większą ilość danych niż niebezpieczeństwo popełnienia błędu poznawczego (ma marginesie, autorowi nie udało się tego wykazać, właśnie przez błędy formalne w dowodzeniu): lobby farmaceutyczne i naciski firmy produkujących szczepienia na organy władzy (bezsprzeczne – to nie jest teoria spiskowa ale zasada rynku!), brak zaufania obywateli do władzy (autor pisze o komisjach, w których nikt nie jest lekarzem – właśnie to widzi obywatel), i ostatecznie: brak winnego jeśli zaufa się państwu i zidentyfikowany winny, gdy podejmie się decyzję samemu (i tak ma być!).
Zyzio Brzek
6 marca, 2016 >Panie Tomaszu, moje dzieci są ludźmi a nie niewolnikami statystyki i nie ma pan, ani nikt inny, prawa do ingerencji w ich ciała, bo tak wam wyszło w wyliczeniach.
A ja nie mam powodów sądzić że koncerny farmaceutyczne kierują się względami etycznymi – wobec tego, czego uczy nas historia ich zbrodni dla zysku, byłoby to szaleństwem.
Na podobnej zasadzie „filozoficznej” dowodzono szkodliwości obcych wtrętów w pewnej aryjskiej społeczności.. i dla „dobra ogółu” zaczęto leczyć problem..
Wolność i już!
1 czerwca, 2017 >Bardzo się z Panem zgadzam i popieram Pański punkt widzenia.
jaro
16 marca, 2016 >proponuje nie mieszac filozofii i szczepien, bo nic z tego nie wzchodzi a 1975r bylo niewiele ponad 70 zgonow, w czasach wojny bylo 900. Takze ogromny spadek smiertelnosci bez pomocy szczepien.
Wolność i już!
1 czerwca, 2017 >Polecam uwadze Państwa bardzo interesujący artykuł, który dzisiaj znalazłam w czasopiśmie „Najwyższy Czas” (nr 23).
Znajdziecie w nim naprawdę ważne argumenty przeciwko obowiązkowym szczepieniom, które na przykład do mnie, bardzo mocno przemawiają. Na przykład to, że Trybunał Praw Człowieka uznał, że „przymus poddawania dzieci szczepieniom stanowi niedopuszczalną ingerencję w prywatność i rodzinę” (s. 18). … w skutek czego 18 państw UE musiało zmienić swoje dotychczasowe prawo. Niestety nie zrobiła tego Polska – do tej pory.
A z ciekawostek – jeśli ktoś lubi argumenty „estetyczne”:
„Przymusowe szczepienia wprowadził bowiem nie kto inny, tylko właśnie Adolf Hitler” (s. 19) co miało chronić niemieckie dzieci przed chorobami ras „niższych”. Potem prawo to przejęli komuniści w Rosji i PRL w Polsce, a teraz komunistyczna Unia Europejska.
Tu jest to czasopismo.
http://wolnosc24.pl/2017/05/29/najwyzszy-czas-numer-232017-od-poniedzialku-w-kioskach-oraz-online/
Chciałam wgrać wybrane strony i zrobiłam skan, ale niestety coś nie działa…
Karalność medycznych fake newsów - Filozofia w Praktyce
13 marca, 2020 >[…] szczepiennej (więcej na ten temat w tekście opublikowanym w „Filozofii w Praktyce” pt. Szczepienia obowiązkowe a efekt ofiary zidentyfikowanej). Proces zwiększania się niechęci wobec szczepień lub wręcz odmowy przyjmowania szczepionek […]